. |
W uroczystość Świętej Rodziny do kościoła pw. Świętego Antoniego na toruńskich Wrzosach wprowadzono relikwie współczesnej świętej - Joanny Beretty Molli, wyniesionej na ołtarze w maju 2004 roku przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Mszy św. przewodniczył pasterz Kościoła toruńskiego ks. bp Andrzej Suski, a gościem specjalnym była rodzona siostra świętej - s. Wirginia Beretta ze zgromadzenia kanosjanek.
Uroczystość w kościele Świętego Antoniego w Toruniu rozpoczęła się od modlitwy do Bożego Miłosierdzia. Następnie życiorys świętej Joanny Beretty Molli przedstawiła Krystyna Zając, która od kilkunastu lat rozpowszechnia kult świętej żony i matki w Polsce. - Nie wstydźmy się dzisiaj być świętymi - mówiła Krystyna Zając. - Niech wzorem będzie dla nas święta Gianna, która zawsze starała się realizować wolę Bożą - dodała.
Mszy Świętej przewodniczył pasterz Kościoła toruńskiego ks. bp Andrzej Suski. W homilii nawiązał do uroczystości tego dnia. - Kościół stawia przed nami ideał Świętej Rodziny. Wszystkie swe kroki kieruje w Jej stronę, by rodzina była Bogiem silna - mówił ksiądz biskup i wskazał na zagrożenia czyhające na rodzinę. Przypomniał o tym, że zabijanie dzieci po narodzeniu znane było już za czasów Heroda, jednak nasze pokolenie poszło jeszcze dalej. - Zabijanie nienarodzonych uznaje się za wyraz wolności i demokracji, a jest to dehumanizacja, odrzucenie człowieka, bo wmawia się, że to jeszcze nie człowiek - mówił ks. bp Andrzej Suski. Wskazał rodzinę jako pierwszą szkołę miłości.
Specjalnym gościem piątkowych uroczystości w Toruniu była s. Wirginia Beretta, rodzona siostra świętej Gianny. To ona, w towarzystwie rodziny z czworgiem dzieci, przyniosła do ołtarza relikwie swej świętej siostry, na znak, że święta jest patronką rodzin wielodzietnych. Pod koniec Eucharystii opowiedziała o ostatnich godzinach życia Joanny. W czasie choroby Molli s. Wirginia była na misjach w Indiach. Wróciła do Neapolu na trzy dni przed jej śmiercią. - Joanna była dziesiątym dzieckiem w rodzinie, ja byłam ostatnia [trzynastym - dop. red.], zawsze byłyśmy sobie bliskie - wspominała s. Wirginia. - Żebyś wiedziała, co znaczy umierać i zostawić czworo małych dzieci - mówiła święta do swej siostry na łożu śmierci. Jednak nie zgodziła się przyjmować nawet leków uśmierzających ból. Siłę czerpała z modlitwy. Poprosiła, aby na ostatnie godziny życia przewieziono ją do domu. Chciała być blisko swej rodziny i słyszeć głosy dzieci. - Oto nasza Gianna. Żyła bardzo zwyczajnie - zakończyła swą wypowiedź s. Wirginia Beretta.
Katarzyna Cegielska
Artykuł zamieszczono w "Naszym Dzienniku", w numerze 3 (2413), z dnia 4 stycznia 2006 r.