. |
Rozmowa z ks. Piotrem Gąsiorem, tłumaczem, autorem książek o św. Joannie Beretcie Molli i duszpasterzem małżeństw w parafii św. Józefa Oblubieńca na os. Kalinowym w Krakowie Nowej Hucie
Co to znaczy być zakochanym w świetle listów św. Joanny Beretty Molli?
- Wydarzenie nazywane "zakochaniem" zostało w życiu św. Joanny poprzedzone historią poszukiwania własnego powołania. Łatwo jest komuś powiedzieć "kocham cię", a o wiele trudniejszą sprawą jest wiedzieć, co pod tym słowem się kryje. Sama Joanna uważała, że w miłości do drugiej osoby nie chodzi o to, by w wieku 16-17 lat już się zaręczać. To byłby raczej sygnał alarmowy. Do życia z drugim człowiekiem trzeba się przygotować poprzez dojrzewanie do przyjęcia go jako daru. Dopiero wtedy można mówić o podejmowaniu decyzji, kiedy się rozumie, że za dar osoby jestem odpowiedzialny. W szukaniu drugiego nie chodzi o udawanie się "na łowy", lecz o odkrycie, że drugi człowiek jest mi dany, a skoro dany, to chcę się o niego troszczyć, a nie "użyć" i szukać następnego. Z tej racji Joanna nie używała wyrażenia "zakochałam się w tobie", lecz mówiła "pokochałam ciebie".
Co jest prawdziwym wyznacznikiem miłości narzeczeńskiej?
- Patrząc na życie Joanny jako narzeczonej, zauważamy wszystkie aspekty miłości narzeczeńskiej. Widzimy u niej całą gamę uczuć. Jest ogromna siła namiętności. Występuje niepohamowane pragnienie myślenia o drugiej osobie. Joanna pisze na przykład do Piotra, że myśli o nim od samego rana. Pojawia się również pragnienie bycia blisko ukochanego. Ona chciałaby być przy nim stale. Niemniej wszystkie wymienione tu elementy nie są jeszcze wyznacznikiem pełnej miłości narzeczeńskiej. Według Joanny narzeczeństwo jest otwarciem się na drugą osobę poprzez pracę nad sobą samą i pragnieniem formowania osoby kochanej. Natomiast sprawdzianem, że narzeczeństwo rozwija się we właściwym kierunku jest czystość. Ona sama mówiła do koleżanek, że ciało pokochanego jest święte, zatem winniśmy je szanować. Joanna nie traktowała okresu czystości przedmałżeńskiej jako kajdan, które trzeba czym prędzej odrzucić, lecz jako piękny czas przygotowania do oddania się w małżeństwie swojemu ukochanemu.
Ale jak mówić dzisiaj o czystości, skoro młodzi ludzie twierdzą, że oddają się w imię wzajemnej miłości?
- Najpierw trzeba ustalić, co oni rozumieją pod pojęciem miłości. Ja pytam tak: co jest przeciwieństwem koloru białego? Ano czarny. Co jest przeciwieństwem zimna? Oczywiście ciepło. A co jest przeciwieństwem miłości? W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach odpowiedź brzmi: nienawiść. Tymczasem przeciwieństwem miłości jest egoizm. Młodzież podchodząc do miłości, myśli, że ją rozumie. Brak miłości do drugiego człowieka przejawia się nie dopiero wtedy, kiedy go nienawidzimy, lecz wówczas, gdy do głosu dochodzi egoizm. Poza tym drugiej osoby nie można traktować jako nabytej rzeczy, której jestem właścicielem. Co więcej, nawet moje własne życie - włącznie z darem ciała - zostało mi podarowane w odpowiedzialną dzierżawę. Panem mojego ciała jest Bóg, zatem mogę je oddać drugiej osobie dopiero po błogosławieństwie Bożym. W końcu warto też przypomnieć, że kochać trzeba całego człowieka. Włącznie z jego sumieniem. Młodzi to doskonale wyczuwają, że jeśli ich zachowanie było właściwe, czyli czyste, to po randce mogą pójść spokojnie do Komunii Świętej.
W takim razie pocałunek jest grzechem?
- Młodzi rzeczywiście o to pytają! Jeśli myślą o pocałunku, który jest zarezerwowany dla małżonków jako ich intymne spotkanie i przygotowanie do dalszego zjednoczenia ciał, to taki pocałunek jest grzeszny. Jeśli mówią o pocałunkach na powitanie w duchu szczerej przyjaźni, bez szukania nieczystych doznań lub jeżeli mają na uwadze pocałunki jako gesty szacunku do drugiej osoby, to są one jak najbardziej godne chrześcijanina.
Jak zachować czystość dzisiaj, kiedy ze wszystkich stron bombarduje nas nieczystość?
- Święta Joanna również była świadoma tego problemu. Już wtedy czystość była cnotą wyśmiewaną i wyszydzaną. Atakowanie czystości ma na celu połamanie młodemu człowiekowi kręgosłupa moralnego właśnie w tej intymnej sferze. Bo gdy kręgosłup jest przetrącony, wówczas łatwiej o manipulację całym człowiekiem. Joanna sama zauważyła, że wielce istotną sprawą jest zwracanie uwagi na to, co się ogląda. Była świadoma również, jak ważne są treści naszych rozmów. Często bowiem złe rozmowy otwierają drzwi do późniejszych grzechów. Istotne jest także kontrolowanie swoich myśli. Ponadto dla praktykowania czystości Joanna proponuje ogrodzić swoje ciało poświęceniem.
A co oznacza to poświęcenie?
- Chodzi o rezygnację z własnego egoizmu. Poświęcenie oznacza ułożenie takiego planu dnia, aby nie było w nim nudy. Nuda jest wyjątkową pożywką dla zła. NUDA - to cztery litery: N - nieumiejętność, U - użycia, D - daru, A - agape, czyli miłości. Dlaczego miłości? Bo prawdziwa miłość jest twórcza i aktywna. W praktyce poświęcenie oznacza podjęcie służby na rzecz innych. Joanna dla przykładu, razem z koleżankami, odwiedzała osoby starsze.
Czy na podstawie listów można stwierdzić, jakie Joanna miała zdanie na temat wspólnego zamieszkania przed ślubem?
- Na podstawie korespondencji Joanny i Piotra można stwierdzić, że choć obydwoje byli już ludźmi samodzielnymi i finansowo niezależnymi, nie zamieszkali wspólnie przed ślubem. Owszem, temat mieszkania występował w ich rozmowach bardzo często w kontekście przygotowania domu, czyli zakupu mebli, wystroju wnętrz czy zagospodarowania kuchni i gabinetu przyjęć lekarskich. Obydwoje, a zwłaszcza ona, z utęsknieniem czekali na dzień sakramentu miłości, który da im prawo wspólnego zamieszkania pod jednym dachem.
Jaką rolę w narzeczeństwie Joanny i Piotra odgrywały uczucia?
- Przede wszystkim nie bali się okazywać swoich uczuć! Po wtóre, nie mylili uczuć z nastrojami. W jednym z pierwszych listów Joanna pisze do Piotra: "Jestem kobietą łaknącą uczuć i dziękuję Bogu, że Ciebie spotkałam. Jesteś dla mnie darem, a ja chcę być darem dla Ciebie". W podobnym tonie odpowiadał jej Piotr: "Moją wielką radość chciałbym Tobie odwzajemnić, o słodki przedmiocie moich myśli, całego mojego uczucia i moich pragnień. Dar Twojego serca i Twojej miłości znalazły miejsce w moim sercu, najdroższa Joanno. Jesteś moim skarbem, najsłodsza, w pięknie Twojego uśmiechu. Ty jesteś kobietą, jakiej pragnąłem".
Dlaczego więc ludzie boją się okazywać sobie uczucia?
- Powodów jest kilka. Jedną z przyczyn jest brak właściwych wzorców wyniesionych z domu. Osoby, które nie otrzymywały uczuć i nie zostały nauczone przez swoich rodziców okazywania uczucia, nie wiedzą, że mogą one być wyrażane w sposób czysty. Spojrzenie na sprawę, że za każdym objawieniem uczucia musi się kryć podtekst erotyczny, dowodzi moralnego skażenia i niepokoju sumienia. Brudzenie całej palety pięknych uczuć dokonuje się także przez złe filmy i czasopisma. Krąży także pośród nas błędne przekonanie, że mężczyźni są mniej uczuciowi niż kobiety. O innych przyczynach warto jeszcze pomyśleć.
Jak to się dzieje, że wielu młodych twierdzi, że kochają się na śmierć i życie, a w dwa lub trzy lata po ślubie po prostu się rozwodzą?
- Bardzo często sakrament małżeństwa przyjmują osoby niedojrzałe. Prócz tego niektórzy młodzi ludzie, myśląc o małżeństwie, podświadomie zakładają, że jak coś nie wyjdzie, to się rozejdą. Tłumaczę im, na czym polega ten niebezpieczny błąd w myśleniu, posługując się przykładem: Jeśli budowniczy wznosi tamę, która ma wytrzymać napór ogromnej ilości wody, to gdyby w momencie budowania pozwolił sobie na wprowadzenie malutkiej rysy bądź szczeliny - to już na wstępie naraziłby na zniszczenie to, co buduje. Identycznie jest z tymi, którzy w podobny sposób podchodzą do planowanego małżeństwa. Albowiem próby życiowe na pewno przyjdą, natomiast największy wróg miłości - szatan - tylko czeka, aby rozbić jedność tych, którzy się kochają. I przyznaję, że kiedy rozmawiam o tym z młodzieżą, widzę w ich oczach potwierdzenie i wdzięczność za słowa tej prawdy.
Rozmawiał Ks. Robert Nęcek
Rozmowę zamieszczono w "Przewodniku Katolickim", w numerze 07/2005