Artykuły na temat Świętej Gianny

 

.

 

JADWIGA KNIE-GÓRNA

 

Święta żona i matka

 

 

"Wszystkie drogi Pana są piękne, byle tylko prowadziły do takiego celu: zbawić naszą duszę i doprowadzić wiele innych dusz do nieba, aby oddać chwałę Bogu"

Gianna Beretta Molla

       16 maja Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił świętą Giannę Berettę Molla. W kanonizacji brał udział mąż świętej, jej dzieci oraz wnuczka. 26 maja w Dzień Matki relikwie świętej matki i żony trafiły do parafii św. Józefa Oblubieńca w Nowej Hucie, a 3 czerwca do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. W obu uroczystościach brały udział dzieci Gianny Beretty Molla.

       Wyniesienie na ołtarze Gianny Beretty Molla w dobie walki o każde poczęte życie jest niezwykle wymowne. Nowoczesna, elegancka i wykształcona Gianna jest świętą na miarę XXI wieku. Gianna Beretta Molla jest wreszcie pierwszą świętą świecką kobietą zamężną oraz matką. Jej życie jest jednym wielkim wyznaniem miłości Jezusowi i kroczeniem pewnym, bezkompromisowym krokiem ku Bogu. Wiele osób sądziło, a nawet wyrażało swoje zdziwienie, że tę włoską żonę i matkę wyniesiono na ołtarze tylko dlatego, że swoje życie ofiarowała za ratowanie życia swojej córki. Trudno zaprzeczyć, że takich matek na pewno było więcej. Giannę Berettę Molla wyróżniał jednak sposób, w jaki przeżywała swoje powołanie do małżeństwa oraz macierzyństwa.

 

       Droga do nieba

       Po zbadaniu całego niedługiego jej życia, a także dokładnym przestudiowaniu jej tekstów, głównie listów, w pełni ukazuje się jej niezwykła chrześcijańska postawa, która prowadziła ją prostą drogą do świętości.
       Na ukształtowanie jej złożyło się wiele czynników. Przede wszystkim dom rodzinny i przykład rodziców.
       Gianna była przedostatnim dzieckiem z trzynaściorga rodzeństwa. Dwóch jej braci zostało inżynierami, jedna z sióstr została farmaceutką, inna pianistką, jeszcze inna zakonnicą, dwóch braci wybrało powołanie kapłańskie, a Gianna wraz z trójką rodzeństwa wybrała zawód lekarza. Ojciec Gianny każdy dzień rozpoczynał od uczestnictwa we Mszy Świętej, mama od budzenia dzieci i wspólnej modlitwy. Oboje przez całe swoje życie byli zjednoczeni z Bogiem, swoim przykładem uczyli tego samego swoje dzieci. Ogromne znaczenie dla formacji duchowej młodej Gianny miały rekolekcje, które przeżyła ze swoją siostrą w wieku piętnastu lat. Rekolekcje te odbyły się w niedługim czasie po śmierci starszej siostry Amalii, która cieszyła się dużym autorytetem młodszej siostry. Brat Gianny ks. Józef twierdzi, że ten okres w życiu świętej niezwykle istotnie wpłynął na jej dalsze życie. "Jezu, obiecuję Ci, że podporządkuję się temu wszystkiemu, co mi przeznaczysz. Pozwól mi tylko rozpoznać Twoją wolę" - tak pisała piętnastoletnia wówczas Gianna. Te proste dziewczęce słowa z całą stanowczością stosowała w całym swoim życiu.

 

       Rozpoznać swoje powołanie

       Jej młodzieńczym marzeniem była praca na misjach, gdzie przebywał jej brat, ojciec Albert. Decyzja o wyborze medycyny była od początku w pełni świadoma, bowiem na misjach chciała pracować właśnie jako lekarz. Bardzo gorąco modliła się do Boga, aby wreszcie wskazał jej życiowe powołanie. "Co to jest powołanie? Jest darem Bożym, czyli pochodzi od Boga. Jeśli jest darem Bożym, to powinniśmy się troszczyć, by rozpoznać wolę Bożą. Musimy wkroczyć na tę drogę: jeśli Bóg chce, nigdy nie wyważając drzwi, kiedy Bóg zechce, jak Bóg zechce" - dalej święta Gianna już konkretyzuje treść i wymogi każdego rodzaju powołania. "Każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa, fizycznego, duchowego, moralnego. Bóg złożył w nas instynkt życia. Kapłan jest ojcem, siostry zakonne są matkami, matkami dusz. Biada tym młodym ludziom, którzy nie przyjmują powołania do rodzicielstwa. Każdy musi przygotować się do własnego powołania". Swój wywód na temat powołania kończy takimi słowami: "Od podążania za naszym powołaniem zależy nasze szczęście na ziemi i w wieczności".
       Okazało się, że powołaniem jej nie są misje, ale życie rodzinne. Swojego męża Piotra poznała w szpitalu, w którym przebywała jego siostra. W pamięci Piotra, po pierwszym spotkaniu, pozostały jej niezwykłe ciepło oraz piękny uśmiech. Dalsze losy połączyły ich w Lourdes. Tam też u Matki Najświętszej, do której oboje gorąco się modlili o wskazanie drogi na przyszłość, zrodziło się uczucie. "Kochać, to znaczy pragnąć doskonalić samego siebie i osobę ukochaną, przezwyciężając własny egoizm, podarować się. Miłość musi być całkowita, pełna, kompletna, regulowana według prawa Bożego i musi trwać wiecznie w niebie". Tak miłość małżeńską pojmowała święta Gianna.

 

       Miłość i czystość małżeńska

       Miłość Gianny i Piotra została pobłogosławiona we wrześniu 1955 roku. Przez cały okres niedługiego ich pożycia małżeńskiego Gianna pozostawała wierna swojemu pojmowaniu miłości małżeńskiej. Dla współczesnej młodzieży żyjącej często w związkach pozamałżeńskich lub rozpoczynającej współżycie seksualne już w okresie narzeczeństwa słowa Gianny o czystości i świętości ciała zabrzmią jak wyzwanie, ale być może choć na chwilę zmuszą do zastanowienia. "Czystość ma kierować właściwym i dozwolonym korzystaniem z przyjemności zmysłowych. Nasze ciało jest święte. Nasze ciało jest narzędziem połączonym z duszą dla czynienia dobra. Czystość jest cnotą wynikającą z innych cnót, które prowadzą do zachowania czystości. Jak zachować czystość? Otoczyć nasze ciało ogrodzeniem poświęcenia. Czystość staje się piękna. Czystość staje się wolnością". To nie były tylko puste hasła, bowiem podczas procesu beatyfikacyjnego mąż świętej potwierdził, że przez całe pożycie małżeńskie była wierna tak właśnie pojmowanej czystości małżeńskiej. Jednocześnie w Giannie nie brakowało wielkiej radości życia, entuzjazmu, intensywności oraz spontaniczności. Taką zapamiętali ją wszyscy przyjaciele i najbliżsi.
       Nie tylko z całą ofiarnością i miłością oddawała się roli żony i matki, ale także swoim pacjentom. Jej pojmowanie zawodu wydaje się we współczesnym świecie medycznej korupcji oraz bezduszności lekarskiej wielkim wyzwaniem dla całego medycznego świata. "Jezus nam mówi: Kto odwiedza chorego, pomaga mi. To misja kapłańska! Jak kapłan może dotykać Jezusa, tak my lekarze dotykamy Jezusa w ciele naszych chorych: biednych, młodych, starych, dzieci. Oby Jezus znalazł wielu lekarzy, którzy ofiarowują się dla Niego. Kiedy zakończycie waszą pracę na ziemi - jeśli tak czyniliście - pójdziecie cieszyć się życiem Bożym, ponieważ byłem chory, a uleczyliście mnie". Jej macierzyńska miłość była niezwykle głęboka i zachłanna, dlatego też do swojej specjalizacji z chirurgii bardzo szybko dołączyła drugą z pediatrii. Często na wizyty do swoich małych pacjentów zabierała swoje najstarsze dzieci. To ukazuje, że każdy mały pacjent był dla niej kimś szczególnym, kolejnym powierzonym jej przez Boga dzieckiem.

 

       Dzieci Gianny

       Gianna każdą ciążę niecierpliwie wyczekiwała i przyjmowała z wielką euforią. Ale też każda ciąża okupiona była cierpieniem, każdą z nich przechodziła bardzo ciężko. Bowiem, jak słusznie stwierdził Ojciec Święty wynosząc Giannę na ołtarze, "macierzyństwo może być źródłem wielkiej radości, ale może także stać się źródłem cierpień, a niekiedy wielkich zawodów. Wówczas miłość staje się próbą, czasem heroiczną, która wiele kosztuje macierzyńskie serca". Gianna zapewne nie przypuszczała, że wypowiedziane przez nią słowa: "Jeśli w walce o nasze powołanie musielibyśmy umrzeć, to byłby to najpiękniejszy dzień naszego życia", staną się jej życiowym testamentem. Czwarta, najtragiczniejsza w konsekwencji ciąża nie przeszkodziła jej w dążeniu do kontynuowania swojego posłannictwa jako matki. Jako lekarz wiedziała, że diagnoza, jaką jej postawiono - włókniak macicy - daje szansę na przeżycie tylko jednemu życiu. Jej lub dziecka. Od początku nie miała wątpliwości, o które życie będzie walczyć. Jej mąż Piotr ten trudny dla niego moment wspomina tak: "Gdy zbliżał się termin porodu, powiedziała otwarcie, głosem zdecydowanym, a równocześnie pogodnym, z głębokim spojrzeniem, którego nigdy nie zapomnę: gdyby trzeba było wybierać między mną a dzieckiem - żadnych wahań. Żądam, abyście wybrali dziecko. Ratujcie dziecko!"

 

       Wielki Tydzień Gianny

       Przez cały okres ciąży modliła się o zdrowie swojego nienarodzonego dziecka. Bardzo obawiała się, czy trudne przejścia oraz dokonana operacja usunięcia nowotworu nie odbiją się na zdrowiu dziecka. Zupełnie nie martwiła się o siebie. Ufała Bogu. Do końca. Przez cztery ostatnie miesiące ciąży normalnie wykonywała swoje obowiązki domowe i zawodowe. Poród rozpoczął się w Wielki Piątek. Gianna Emanuela urodziła się w Wielką Sobotę 21 kwietnia 1962 roku. Matka z wielką czułością i miłością przytuliła ją do siebie. Trudne do opisania bóle przyszły chwilę później. Gianna Beretta Molla przez siedem dni przeżywała potworne cierpienia, jednak odmówiła przyjmowania jakichkolwiek przeciwbólowych leków. Chciała cierpieć i umierać przytomnie. W jednym z ostatnich momentów swojego trzydziestodziewięcioletniego życia powiedziała: "Czynię wolę Bożą, a Bóg zatroszczy się o moje dzieci". Gianna Beretta Molla zakończyła swoje życie o ósmej rano 28 kwietnia 1962 roku. Odeszła z tego życia do swego Pana, w momencie, gdy jej dzieci budziły się, by powitać kolejny dzień swego beztroskiego życia.
       Życie najmłodszej córki Gianny jest jakby kontynuacją życia jej heroicznej matki. Także z wielkim poświęceniem i radością leczy najmłodszych pacjentów. Oddaje się również z wielkim poświęceniem pracy na rzecz najuboższych.

Jadwiga Knie-Górna     

 

Artykuł zamieszczony w "Przewodniku Katolickim", w numerze 23/2004

 

 


  • Inne artykuły

    Powrót do Strony Głównej