. |
"Wynosząc na ołtarze Joannę, Kościół pragnie oddać hołd wszystkim heroicznym matkom, które bez reszty poświęcają się swoim rodzinom, które cierpią, wydając na świat dzieci, które są gotowe podjąć wszelkie trudy, aby przekazać dzieciom wszystko, co najlepsze, bo miłość niejednokrotnie staje się próbą, czasem wręcz heroiczną, która wiele kosztuje macierzyńskie serce kobiety" - mówił podczas kanonizacji św. Joanny Beretty Molli Ojciec Święty Jan Paweł II.
Z ks. Piotrem Gąsiorem, autorem oraz tłumaczem książek przybliżających postać św. Joanny Berety Molli - zwykłej niezwykłej Włoszki, żony, matki, lekarki, która poświęciła swoje życie, by ratować życie dziecka, rozmawia Małgorzata Bochenek
Jak św. Joanna podchodziła do macierzyństwa?
- Joanna uważała, że macierzyństwo jest owocem miłości współpracującej z Panem Bogiem. Już w okresie narzeczeństwa mówiła do swojego narzeczonego: "Piotrze, pomyśl o naszym gniazdku, rozgrzanym naszymi uczuciami i rozpromienionym przez nasze cudowne dzieciaczki, które Pan Jezus nam ześle! To prawda, że będziemy również doświadczać rozmaitych trudności, lecz jeśli zawsze będziemy szukać dobra, tak jak to czynimy dotychczas, to - z Bożą pomocą - na pewno im wspólnie podołamy". A zatem macierzyństwo dla Joanny nie było wyłącznie jej osobistą decyzją, pragnieniem, marzeniem, ale wyraźną świadomością, że jest to zawsze współpraca ze Stwórcą dwojga kochających się osób.
Skąd św. Joanna czerpała swoje wzorce?
- Niewątpliwie pierwszy przykład dali jej rodzice. Joanna pochodziła z rodziny wielodzietnej i mogła patrzeć na swojego tatusia oraz mamusię, którzy przekazywanie życia traktowali jako powołanie, czyli swoistą misję. Patrząc na ojca, który utrzymywał rodzinę, oraz obserwując mamę, która dbała o cały dom, nigdy nie zauważała, aby dzieci były dla nich czymś w rodzaju balastu. Jako dziecko czuła się szczęśliwa, a zatem pragnęła podobny dom stworzyć dla swoich pociech. Ponadto powołanie macierzyńskie Joanna odkrywała stopniowo. Było to więc macierzyństwo bardzo świadome. Wiemy, że wcześniej myślała o innej drodze życia. Pragnęła być świecką misjonarką posługującą jako lekarz w dalekiej Brazylii. Kiedy tylko jednak odkryła, że Bóg chce ją widzieć w rodzinie, potraktowała małżeństwo jako prawdziwy dar i zadanie.
Dzisiaj często małżeństwa przedkładają karierę, pogoń za pieniądzem nad bycie matką, ojcem...
- Dla św. Joanny dzieci były dopełnieniem małżeństwa, spełnieniem się jako kobiety i nie przeszkadzały w byciu uznaną lekarką. Kariera, nawet najcudowniejsza, jeżeli wyklucza powołanie macierzyńskie, nie daje pełni radości kobiecie, która ma zapisany w sobie niezatarty kod miłości, czyli kod budzenia życia i przekazywania go innym ludziom. Takiego kodu nie są pozbawione również osoby zakonne. Joanna cieszyła się swoimi sukcesami zawodowymi, ale nie ustawiała ich na szczycie hierarchii wartości. Dlatego też była kobietą szczęśliwą, zawsze pogodną i cieszącą się z każdego kontaktu z drugim człowiekiem. My mamy to szczęście, iż nie musimy o tym wyłącznie opowiadać, bazując na naszej wyobraźni. Wystarczy popatrzeć na jej zdjęcia czy filmy rodzinne nakręcone przez pana Piotra, męża Joanny.
W 1962 roku Joanna stanęła przed dramatycznym wyborem...
- Joanna już wcześniej, zanim doszło do sytuacji, kiedy to musiała wybierać pomiędzy swoim życiem a życiem dziecka poczętego, była świadoma, że każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa albo fizycznego, albo duchowego i moralnego. Co więcej, była przekonana, że w każdym powołaniu, zwłaszcza w powołaniu matki, mogą przyjść chwile, że trzeba będzie zdobyć się nawet na oddanie własnego życia, by zachować to, które się poczęło. Tym niemniej Joanna nigdy nie żyła, myśląc o sobie w kategoriach męczeństwa. Jej wybór życia był konsekwencją wyborów, których dokonywała od młodości. Wyborów piękna, sportowej kondycji czy talentów malarskich i muzycznych, którymi Bóg ją obdarował.
Oddanie życia za dziecko było niejako wpisane w jej światopogląd: należy bronić każdej formy życia za wszelką cenę; nawet za cenę oddania własnego.
Joanna miała pełną świadomość, że pozostawia troje małych dzieci i czwarte, które się narodzi. Wiedziała, że nie będzie mogła więcej ich do siebie przytulić, nie będzie mogła z nimi pójść na spacer, nie będzie mogła cieszyć się ich głosem i radosnym śmiechem. Jednakowoż czuła, że jeżeli zawierzy Opatrzności Bożej, to krzywda jej dzieciom się nie stanie. Dlatego już przed pójściem do szpitala kilkakrotnie mówiła swojemu mężowi: "Jeżeli trzeba będzie wybierać, to wybierz życie naszego dziecka". Z prośbą o taki wybór zwróciła się także do lekarza, który miał ją operować. Pan Piotr nie dopuszczał myśli, że jego żona Joanna może umrzeć, ale zastanawiało go to, dlaczego z taką pieczołowitością porządkuje wszystkie rzeczy. Dlaczego układa na półkach bieliznę, sprząta kuchnię? Czyżby wybierała się w jakąś daleką podróż? Mąż św. Joanny wspomina, że widząc to wszystko, nie śmiał jednak zapytać małżonki, dlaczego tak czyni.
Komu szczególnie patronuje św. Joanna?
- Chciałbym wyrazić pragnienie, aby do Boga za przyczyną św. Joanny modlili się wszyscy. Nie sprowadzajmy jej tylko do roli patronki trudnego rodzicielstwa albo patronki kobiet oczekujących potomstwa, niemogących się doczekać dziecka. Święta Joanna jest bowiem bardzo bliska również młodzieży. Może stać się przyjaciółką narzeczonych. Jest też fantastycznym wzorem dla osób bardzo, bardzo zapracowanych. Może być przykładem dla rodziców, którzy przeżywają trudności edukacyjne swoich dzieci. Bliska jest również osobom, które mają jednego ze współmałżonków na emigracji, np. zarobkowej, gdyż ona także często doświadczała rozłąki z mężem, który wyjeżdżał w delegacje. Ale św. Joanna to też przykład kobiety umiejącej odpoczywać i zachęcającej do odpoczynku rodzinnego. Jest to kobieta jak najbardziej wpisana w całą współczesną rzeczywistość ludzi żyjących w małżeństwie, dlatego krzywdą byłoby sprowadzanie jej tylko do roli patronki ruchu antyaborcyjnego.
Jakie wzory możemy czerpać z życia św. Joanny?
- Joanna, jak już wspomniałem, miała właściwą hierarchię wartości. Była w bliskim kontakcie z Panem Bogiem, którego traktowała w sposób osobowy. Za najbliższą powiernicę obrała sobie Matkę Najświętszą, której poświęcała wszystkie swoje sprawy. Dlatego na przykład za każdym razem, kiedy zostawała szczęśliwą mamą, prosiła męża, żeby zaraz po porodzie ofiarowywał każde dziecko Maryi w kościółku położonym nieopodal jej rodzinnego domu, a dedykowanym Matce Bożej Dobrej Rady. Ponadto Joanna to wzór afirmacji mężczyzny, na którego nigdy nie patrzyła w kategoriach walki płci, lecz zawsze jako na dar człowieka, z którym można czynić większe dobro. Joanna jest przykładem otwarcia na inne osoby, nie tylko przez tworzenie rodziny wielodzietnej, ale przez prowadzenie domu otwartego na sąsiadów i potrzebujących. Sama, będąc lekarką, służyła swoim pacjentom czasem, talentem, a kiedy trzeba było - także dyskretnym wsparciem finansowym.
Przed rokiem w Mesero koło Mediolanu, w rodzinnej miejscowości św. Joanny, spotkał się ksiądz z jej mężem oraz najmłodszą córką państwa Molla, Gianną (Joanną) Emanuelą. Jak wspominają św. Joannę jej najbliżsi?
- Pan Piotr mówi o swojej żonie po prostu Joasia. Traktuje ją jako swoją ukochaną, która poszła do nieba. Od pięćdziesięciu blisko lat doświadcza wdowieństwa. Na pytanie o Joannę bardzo się wzrusza. Jednocześnie przy tym wzruszeniu mówi o niej jako o kobiecie bardzo pogodnej, która nauczyła go prawdziwego czerpania radości z życia; jako o kobiecie, która nie szukała siebie. W jego pamięci wciąż powraca zdanie, które stanowiło klucz dla ich małżeńskiego życia, wypowiedziane przez Joannę: "Piotrze, co chcesz, abym ja czyniła, żebyś ty był szczęśliwy?". Dodaje ponadto, że świętość Joanny była naturalna i tak normalna, że aż niezauważalna. On po prostu czuł się przy niej swobodnie i bez skrępowania. Ponadto pan Piotr wspomina żonę jako kobietę bardzo zaradną, pełną wdzięku, obdarzoną różnymi talentami, a także jako doskonałą kucharkę.
Córka nosząca również imię Joanna, na drugie zaś Emanuela, zna swoją mamę wyłącznie z przekazów taty, wujostwa oraz nieco starszego rodzeństwa. Jest swojej mamie, czyli św. Joannie, wdzięczna oczywiście najpierw za to, że oddała dla niej swoje życie. Ale jest jej równie bardzo wdzięczna za wzór, jaki pozostawiła. Mówi: Moja mamusia czuwa nade mną. Moja mamusia jest ze mną. Moja mamusia wcale nie odeszła...
Ojciec Święty dokonał beatyfikacji Joanny Beretty Molli w 1994 r. - Roku Rodziny, a do chwały ołtarzy wyniósł ją 16 maja 2004 roku...
- Jak wiemy, św. Joanna była ostatnią świecką kobietą kanonizowaną przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Winniśmy to zatem odczytywać jako wyjątkowy znak. Jan Paweł II wśród wielu błogosławionych i świętych zdążył nam pokazać wzór kobiety, która potrafi żyć pełnią chrześcijaństwa, odnaleźć się we współczesnej sytuacji "rządów pieniądza" i towarzyszyć mężowi, który jest znanym i powszechnie cenionym biznesmenem.
Jest to wzór dla wszystkich współczesnych rodzin i dla współczesnych młodych. Ojciec Święty na przykładzie św. Joanny pokazał, że świętość jest rzeczywistością bliską i dla każdego realną, oraz niejako powiedział, że do świętości powołany jest każdy.
Bóg zapłać za rozmowę.
Opublikowano w "Naszym Dzienniku", w numerze 119 (2529), z dnia 23 maja 2006 r.