. |
W drugim miesiącu ciąży lekarze zauważyli blisko poczętego dziecka wielki guz. Joanna wiedziała, co to oznacza. Była lekarzem.
- Co robimy? - zapytał profesor. - Ratujemy panią, czy dziecko?
Nie miała wątpliwości. - Ratujcie dziecko - odpowiedziała.
Znamy inne sceny Zwiastowania niż ta, przedstawiona na obrazie obok. Najczęściej jest to anioł i modląca się Maryja z oczami zwróconymi do nieba. A przecież nie wiemy jak było naprawdę. Ewangelia nie mówi o tym zbyt wiele. Być może autor tego obrazu ma rację. Nic nie zapowiadało, że nastolatka z Nazaretu, Maryja - córka Joachima i Anny, zostanie wybrana na Matkę Boga. W chwili Zwiastowania miała 12-15 lat. Nie wiadomo też, gdzie to było. Czy w domu, czy podczas spaceru, czy w ogrodzie. Wiemy tylko, że "Anioł wszedł do niej" i być może bardziej chodziło o jej wnętrze, o serce. A Maryja "zmieszała się...". Była bardzo zaskoczona, czyli nie przewidywała czegoś szczególnego w swoim życiu. To był plan Boga. Każdy ma w życiu jakieś swoje zwiastowanie. Joanna Beretta Molla też.
Diagnoza
To nie była łatwa decyzja. - Żebyś wiedziała, jak się cierpi, kiedy zostawia się malutkie dzieci - zwierzała się swojej siostrze. Joanna spodziewała się czwartego dziecka. Gdy usłyszała diagnozę, wiedziała że są tylko dwie drogi. Zabić dziecko albo uratować siebie. Wiedziała też, że jest potrzebna dzieciom. Ale najbardziej potrzebowało jej to jeszcze nienarodzone. - Idę do szpitala - mówiła do przyjaciółki - ale nie jestem pewna czy wrócę. Trudne jest moje macierzyństwo. Będą mogli uratować tylko jedno z nas. Chcę, żeby żyło moje dziecko.
Operacja
Joanna i Piotr byli szczęśliwym i kochającym się małżeństwem. Z podróży poślubnej Joanna pisała do jednej ze swoich sióstr: "Modlę się, aby Pan Bóg podarował mi szybko wiele grzecznych i świętych dzieci". Pierwszy urodził się Pierluigi. Potem przyszły na świat córki, Mariolina i Lauretta. Nic nie wskazywało, że ich radość tak szybko pomiesza się z niepokojem. Operacja usunięcia guza udała się. Dziecko zostało uratowane, a Joanna wróciła do pracy w przychodni i starała się normalnie żyć. Teraz tylko prosiła Boga, żeby dziecko urodziło się zdrowe.
Śmierć
Mała Gianna zaczęła przychodzić na świat w Wielki Piątek. W Wielką Sobotę urodziła się zdrowa dziewczynka. - Patrzyła na nią długo i w milczeniu - wspominał mąż. - Położyła ją obok siebie. Tak czule przytuliła leciutko, bez jednego słowa. Joanna żyła jeszcze tydzień. Tak bardzo kochała życie, ale rozumiała, że to które nosi jeszcze pod sercem ma takie samo prawo do niego, jak pozostałe dzieci. Uratowana córka jest dzisiaj, tak jak mama, lekarzem. Podczas Światowego Spotkania Rodzin z Ojcem Świętym Janem Pawłem II w Rio de Janeiro powiedziała: "Droga Mamo, dziękuję Ci za to, że dałaś mi dwa razy życie. Kiedy mnie poczęłaś i kiedy pozwoliłaś, abym się narodziła. (...) Modlę się za wszystkie mamy i rodziny, które Ciebie proszą o pomoc".
Życie
Jako młoda dziewczyna Joanna miała swoje plany, ale zawsze chciała być wierna Panu Bogu. Myślała, że po studiach medycznych wyjedzie na misje. Była przekonana, że to jej powołanie. Już nawet walizki miała spakowane, gdy nagle okazało się, że nie znosi klimatu tropikalnego i nie może wyjechać. W tym samym czasie poznała inżyniera Piotra Mollę, a przecież wcale nie chciała wychodzić za mąż. Zaczęło życiowe zwiastowanie Joanny. Postanowiła pojechać do Lourdes, żeby porozmawiać o tym z Maryją. Ona była najlepszą Nauczycielką w spełnianiu woli Bożej. To Ona potrafiła powiedzieć Panu Bogu: "Niech mi się stanie według Twego słowa", chociaż wcale tego nie rozumiała. Wbrew swoim planom, Joanna zgodziła się założyć rodzinę, a potem przyjmowała każde życie, które dał im Bóg.
Dziesięć lat temu Jan Paweł II ogłosił Joanną Berettę Molla błogosławioną. W tym roku, 16 maja ogłosi, że Joanna jest święta.
Gabriela Szulik
Artykuł zamieszczono w "Małym Gościu Niedzielnym", w numerze 4/2004