. |
21 lipca 1958 r. poniedziałek, wieczór
Mój Najdroższy Piotrze!
Dziś jest fantastyczny dzień. Cudowne słońce. Jak Ci już powiedziałam, zabrałam wszystkich do Checruit1. Pierluigi wstrzymał oddech, gdy tylko ruszyła napowietrzna kolejka linowa. Następnie zaczął z tymi swoimi okrzykami. Czy możesz sobie wyobrazić, w jaki sposób obserwowali go i wtórowali mu wszyscy pasażerowie?! Potem, na wyciągu krzesełkowym, bardzo, ale to bardzo, interesował się wszystkim: łąkami. kwiatami, krowami. A po odpoczynku nie chciał schodzić. Tak bardzo mu się podobało!
Mariolina nigdy nie płacze. Płacz wywołałam [dopiero] papką przygotowaną na ognisku przez Gianfranca, który zatroszczył się o ogień2. Jednym słowem, spędziliśmy naprawdę piękny dzień, zakończony potem Twoim telefonem3. Słyszałeś Gigetta, jak głośno Cię wołał i jak całuje?!
Wydaje mi się, że odleciałeś już do Barcelony. Jeśli będziesz się mniej męczył i zrobisz to nieco szybciej, z pewnością będzie to dla Ciebie korzystne.
Oczekuję na Twój telegram, a nade wszystko czekamy na Ciebie z otwartymi ramionami we wtorek 29. Powiedz także komandorowi Lazzariemi4, że lekarz przepisał Ci jeszcze jeden miesiąc całkowitego odpoczynku. Jeśli teraz nie uczynisz tego, co Ci się prawnie należy, kiedy chcesz sobie odpocząć? Nie zapomnij zabrać zastrzyków wapna (w szafie w kuchni). Do zobaczenia, Drogi Piotrze. Szczęśliwej podróży. Całusy i uściski od Twoich drogich pociech i od Twej
Joanny
(tłum. ks. Piotr Gąsior)
Przypisy:
1
List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 27, z dnia 3 lipca 2005 r.