Listy Św. Joanny Beretty Molli

 

.

 

   

18 lipca 1957 r. czwartek, wieczór   

   Mój Najdroższy Piotrze!

Św. Joanna ze swoją rodziną. Fotografia pochodzi z prywatnych zbiorów Krystyny Zając.

    Wczoraj dotarł Twój ekspres z poniedziałku, dziś — ten z wtorku! Mój Piotrze, jesteś po prostu skarbem. Ty wiesz, że sprawiają mi wielką przyjemność i dają mi wielką siłę te Twoje najczulsze wyrazy, których nigdy w Twych listach nie brakuje. Dzięki nieskończone.
    Nasz drogi aniołek przyzwyczaja się powoli do aparatu. W ciągu dnia radzi sobie z nim doskonale. Staramy się, na ile to tylko możliwe, czymś go zajmować. Nocą raczej nie płacze, choć budzi się przy zmianie pozycji, mniej więcej co dwie godziny. Je z większym apetytem i ma ładną zarumienioną buźkę, naprawdę jak u pastuszka. A wszystko dzięki zaangażowaniu jego drogiego tatusia, który umiał wybrać urocze miejsce. Zawsze skąpane w słońcu, od samego rana aż do późnego wieczora. Cieszę się na samą myśl, że za 15 dni będziesz tutaj i Ty, ażeby sobie odpocząć i zaczerpnąć tego naprawdę świeżego powietrza.
    Wczoraj od 13.30 do 15.00 byliśmy wszyscy na spacerze w cudownym miejscu, oddalonym od naszego domu o jakieś 15 minut drogi. Pierluigi cieszył się naprawdę ogromnie - po powrocie do domu jest stale radosny i choć nie potrafi tego jeszcze wyrazić w słowach, wydaje się, iż wyraża swe zadowolenie, trzęsąc się i poruszając w swym aparacie. Następnie spał przez kilka godzin bez żadnego przebudzenia. Około 18.30 udaliśmy się do kościoła na nabożeństwo różańcowe. Po powrocie Pierluigi z wielkim apetytem zjadł zupkę i owocowy koktajl. Jego dzień dobiegł końca o 20.30. Jeszcze tylko gorący całus od jego tatusia i do łóżeczka!
    Natomiast dzisiejszy dzień spędzamy w Checrouit1. Obudziliśmy się tego poranka przy cudownie świecącym słońcu, czystym niebie i miłym cieple. Przygotowaliśmy plecaki oraz bagaże i z wielką radością wraz z Flavio i Giancarlo2 wsiedliśmy w kolejkę linową i wyruszyliśmy. Pierluigi, niesamowicie ożywiony, rozbawiał swoimi okrzykami radości ludzi podróżujących kolejką.
    Po dotarciu na szczyt nałożyłam mu aparat, a on usnął sobie na około godzinkę. Następnie, ponieważ zerwał się mały wietrzyk, zeszliśmy w stronę pierwszych łąk i tam Pierluigi opróżnił swoją buteleczkę ze smakiem. W sobotę zobaczysz jego opaloną buzię. Powróciwszy do domu, znalazłam Twój drugi ekspres.
    Co za kochany mąż! I jakże świętego tatusia mają nasze dzieci! Nawet podczas pracy, która tak bardzo Cię absorbuje, znajdujesz czas, aby o nas nieustannie myśleć i tak wiele się modlić za Twą kochaną rodzinkę! Nigdy chyba nie podziękuję wystarczająco Panu Jezusowi, że dał mi tak kochającego, dobrego i czułego towarzysza życia jak mój Piotr3.
    Mam nadzieje, iż ustąpiły już Twe dolegliwości oraz że mimo bólu zębów możesz spokojnie jeść i odpoczywać.
    Bardzo mi przykro, że zapomniałam dać Ci jakieś środki wzmacniające. Myślę jednak, iż bardziej niż wszystko inne dobrze Ci zrobi odpoczynek w spokoju, jaki zapewnia Courmayeur.
    Podziękuj mamusi za jej ciepłe pozdrowienia i przekaż jej podobne w imieniu moim i Pierluigiego. Powiedz jej, że jestem całkiem spokojna, ponieważ mam pewność, iż nikt lepiej niż ona nie potrafi sprawić, abyś czuł się mniej oddalony od Twojej rodzinki.
    Do zobaczenia, Najdroższy Piotrze. Moc, moc najczulszych pocałunków od Twego Pierluigiego i rozmiłowanej w Tobie

Joanny           

 

    (tłum. ks. Piotr Gąsior)

 

 

Przypisy:

1 Jest to wzgórze dominujące nad Courmayeur, opodal Monte Bianco. Joanna, która kochała góry, chodziła tam często wraz z dziećmi.
2 Flavio i Giancarlo to siostrzeńcy inżyniera Molli i Joanny.
3 Radość z powodu męża prowadzi do uwielbienia Pana Jezusa. To znak, że prawdziwa miłość popycha ku Bogu.

 

 

List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 21, z dnia 22 maja 2005 r.

 


  • Listy św. Joanny Beretty Molli
  • Artykuły na temat Świętej Gianny

    Powrót do Strony Głównej