. |
15 lipca 1957 r.
Mój Najdroższy Piotrze!
Wracam teraz z biura meldunkowego z bonami na 30 litrów benzyny i, tak jak z Tobą uzgodniłam, przesyłam Ci je natychmiast, ufając, że dotrą do Ciebie na sobotę. Po 25 lipca otrzymam następne.
Jest 17.30 i Pierluigi śpi spokojnie prawie od dwóch godzin. Oby zawsze tak spał! Dziś dzień raczej chłodnawy. Słońce pozwoliło się zobaczyć przez chwilę, potem się schowało. Wraz z Adelajdą1 i dziećmi zabrałam Pierluigiego na przechadzkę do lasku sosnowego na około godzinkę. Był szczęśliwy, biedny aniołeczek! Ufam, że i Twoje dolegliwości już minęły2. Kuruj się i nie nadwerężaj zbytnio, zrozumiałeś, mój Drogi Piotruniu?
Kiedy będziesz jechał, zabierz z łaski swojej mój różaniec. Dziękuję. Pozdrów ode mnie bardzo mamusię3 i podziękuj jej za wszystko, co dla nas i dla Ciebie czyni w czasie naszej nieobecności.
Oczekuję na Ciebie w sobotę wcześnie rano. Czy potrafisz sobie wyobrazić, z jak wielką radością?! Szkoda, że to będą tylko dwa dni... ale nadejdzie wreszcie 28!4
Moc, moc całusów od Twego Pierluigiego i od rozmiłowanej w Tobie
Joanny
(tłum. ks. Piotr Gąsior)
Przypisy:
1
List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 13, z dnia 27 marca 2005 r.