. |
15 grudnia 1955 r. środa, wieczór
Mój Najdroższy Piotrze!
W chwili, gdy do Ciebie piszę. Ty jeszcze jesteś w podróży. Jakże bardzo chciałabym być blisko Ciebie, aby Twe długie godziny w pociągu uczynić nieco krótszymi!
Dzisiejszy dzień jest bardzo pochmurny. Mokro, mgła, na dworze ciemno. Trochę ciemno również w moim sercu, ponieważ wiem, jak jesteś daleko. Lecz i te dni przeminą, i nadejdzie wtorek... i na powrót rozpoczniemy nasze życie. Cudowne godziny, jakże pełne intymności i uczucia! Chciałabym, aby nigdy nie przemijały. Jak się czujesz? Czy jest bardzo zimno? Piotrze, kiedy o Tobie myślę, a zwłaszcza teraz, gdy jesteś daleko, rozumiem, że kocham Cię coraz bardziej i że bez Ciebie nie umiałabym już żyć. Tego ranka wzięłam udział we Mszy świętej i przyjęłam Komunię świętą w naszym kościółku oraz prosiłam Cudowną Mateczkę za Ciebie, Piotrze, aby Ci pomagała i wzięła Cię w opiekę.
Następnie, około południa, przybyła Mariuccia1 i prosiła, abyśmy poszły z Zitą na obiad do Bernate. Musiałam ją usatysfakcjonować.
Od Bernate poszłam do gospodarstwa Crespi, gdyż wzywano mnie z wizytą, a potem pojechałam do Mesero. Odwiedziłam tatusia i mamusię2 oraz opowiedziałam im raz jeszcze o Twej podróży, uspokajając, że tej nocy dotrzesz na nocleg do hotelu.
Piotrze, chciałabym wysyłać Ci listy każdego dnia, lecz boję się, że Ty tych listów nie otrzymujesz. Myślę o Tobie stale i z utęsknieniem oczekuję dnia, w którym będę mogła Cię znów uściskać.
Bądź zdrów i zbytnio się nie forsuj. Z wielkim uczuciem całuję Cię i ściskam.
Twoja Joanna
(tłum. ks. Piotr Gąsior)
Przypisy:
1
List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 11, z dnia 13 marca 2005 r.