. |
14 grudnia 1955 r. wtorek, po południu
Mój Najdroższy Piotrze!
Oto minęła noc i połowa dnia1 bez mojego najukochańszego Piotra. Jednak jesteś przy mnie ciągle obecny i towarzyszę Ci chwila po chwili w Twej długiej podróży. Wczoraj wieczorem, wracając z Magenta, wstąpiłam do Twoich, aby ich uspokoić oraz zanieść Twe pozdrowienia. Potem, zjadłszy kolację u moich, poszłam z Zitą do naszego kościółka.
Piotrze, powiesz pewnie, że przesadzam: jaka to pustka i smutek nie widzieć Ciebie! Natychmiast zabrałam się do pisania życzeń Bożonarodzeniowych dla wszystkich. Oczekiwałam na drugie wiadomości TV... lecz mój Piotr nie ukazał się na ekranie telewizyjnym. Potem Różaniec, modlitwa za naszą rodzinę i z moim Drogim Skarbem w sercu oraz myślach zasnęłam2.
Miałam nadzieję wstać na Mszę św. o szóstej. Tymczasem zgadnij, kto mnie zbudził?... Twoja sympatyczna syrena!3 I w ten oto sposób pojechałam wraz z Zitą do Magenta. Uczestniczyłam we Mszy św. o ósmej trzydzieści. Następnie poszłam odebrać Iucci i z Zitą wróciłam do Ponte Nuovo.
Iucci4, bardzo szczęśliwa, przyszła ze swoją piżamką i zatrzyma się dzień, a potem zamieni się z Marią Vittorią.
Jak więc widzisz, towarzystwa mi nie brakuje. Ty zaś jedziesz do tej zimnej Szwecji sam samiuteńki. Piotrze, ubieraj się ciepło i zbytnio nie forsuj. O, żebym tylko mogła być pomocna w Twej pracy. A tymczasem nie mogę uczynić nic innego, jak tylko prosić Pana, by Cię stale miał w opiece i pomagał Ci.
Mój Piotrze, jestem tak szczęśliwa, że Cię kocham, a Ty mi tę miłość odwzajemniasz. I zrobię zawsze wszystko, abyś mógł mieć we mnie żoneczkę dobrą, czułą, wyrozumiałą i zawsze uśmiechniętą.
Gorące, gorące całusy i najczulsze uściski od Twojej
Joanny
(tłum. ks. Piotr Gąsior)
Przypisy:
1
List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 10, z dnia 6 marca 2005 r.