. |
23 marca 1955 r.
Najdroższy Piotrze!
Dziś w południe, wróciwszy z mojej wyprawy narciarskiej, otrzymałam Twój ekspres. Czy możesz sobie wyobrazić, jak wielką sprawił mi przyjemność? A wszystko to dzięki Twym jakże czułym i ciepłym słowom, z których bije cała miłość, jaką masz dla mnie. Dziękuję Ci, Drogi Piotrze. Ja również mam moją miłość dla Ciebie i często myślę, że będziemy ją mieć zawsze. Masz tak dobry charakter i jesteś tak mądry, iż jestem przekonana, że my nie możemy nie żyć w zgodzie. Przykro mi, że w poniedziałek byłeś tak bardzo zapracowany. Towarzyszę Ci zawsze myślą, a jeśli mogłabym Ci pomóc, uczynię to z całego serca.
Dzień wczorajszy i dzisiejszy to dni tak cudownie słoneczne. Obudziłam się rano o 8.00 (Co za drańciuch ze mnie! Ty jesteś już wtedy w biurze!), ponieważ o 8.30 jest Msza święta1.
Uwierz, nigdy jeszcze nie przeżywałam tak Mszy świętej i Komunii, jak właśnie w tych dniach. Kościółek, wyjątkowo piękny i spokojny, jest puściutki. Kapłan nie ma nawet ministranta. A zatem Pan Jezus jest cały dla mnie i dla Ciebie, Piotrze. Albowiem tak już jest – gdzie jestem ja, tam jesteś ze mną również Ty2.
Natychmiast po śniadaniu zabieramy nasze narty i w dół... na trasy narciarskie. Zwykle ok. godziny 11.00 rozpoczynam pod okiem instruktora mały kurs i – bez fałszywej skromności – nauczyłam się nawet zjazdów nieco trudniejszych. Bądź jednak spokojny. Nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Albowiem tam, gdzie stok jest zbyt szybki, sam instruktor wybiera trasę nieco łatwiejszą. Jest naprawdę fantastycznie. Jakże się nie radować i nie uwielbiać Boga, kiedy się staje na górze, pod błękitem nieba, na iskrzącym, białym śniegu!
Piotrze, Ty już o tym wiesz, że czuję się tak szczęśliwa, gdy jestem w kontakcie z bardzo piękną przyrodą, iż mogłabym spędzać całe godziny na jej kontemplacji.
Natomiast po obiedzie, zaraz po krótkim odpoczynku i spacerku, powracamy na trasy zjazdowe i jesteśmy tam od ok. 15.00 do 18.00. Później czas się jakby zatrzymuje. Na szczęście mam drogie mi towarzystwo Piery3 (bardzo wesoła osóbka), z którą wiele żartujemy!
I w ten oto sposób opisałam Ci mój dzień. Nieco inny od Twego, mój biedny Piotrze, ciągle tak zapracowany.
Ale jeszcze tylko dwa dni i znów się zobaczymy. Cóż za radość!
Joanna
(tłum. ks. Piotr Gąsior)
Przypisy:
1
List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 3, z dnia 16 stycznia 2005 r.