. |
21 lutego 1955 r., poniedziałek
Najdroższy Piotrze!
Przepraszam Cię, wybacz, że już od samego początku mojego listu będę się zwracała do Ciebie po imieniu i na „Ty”. Myślę, iż po wczorajszym spotkaniu1, w czasie którego byliśmy na siebie wzajemnie otwarci, możemy wejść na taki stopień zażyłości, dzięki której będziemy potrafili jeszcze lepiej się poznać i pokochać.
Chciałabym naprawdę uczynić Cię szczęśliwym i być taką, jakiej mnie pragniesz: dobra, wyrozumiała i gotowa do poświęceń, których będzie wymagało od nas życie.
Nie mówiłam Ci jeszcze, iż zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą i łaknącą uczucia2. Dopóki miałam rodziców, wystarczało mi ich ciepło. Później, pomimo że stale pozostawałam w wyjątkowej jedności z Panem Jezusem – pracując dla Niego – odczuwałam brak mamy. Odnalazłam ją dopiero w tej drogiej mi siostrze zakonnej3, o której Ci wczoraj mówiłam.
Teraz pojawiłeś się Ty. Pokochałam Cię i pragnę oddać Ci siebie w darze po to, aby stworzyć prawdziwie chrześcijańską rodzinę.
Do zobaczenia, Drogi Piotrze.
Wybacz tę poufałość, lecz ja już taka jestem.
Serdecznie pozdrawiam!
Joanna
(tłum. ks. Piotr Gąsior)
Przypisy:
1
List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 52, z dnia 25-26 grudnia 2004 r.