Artykuły na temat Świętej Gianny

 

.

 

 

Powstaje film o św. Joannie Beretcie Molli

Rozmowa z Dariuszem Reguckim, autorem scenariusza i reżyserem powstającego filmu fabularnego
o świętej Joannie Beretcie Molli, którą przeprowadził Piotr Czartoryski-Sziler
zamieszczona w "Naszym Dzienniku", w numerze 103 (3120) z dnia 2 - 4 maja 2008 r.

 

Św. Gianna. Fot. arch. Domu Wydawniczego 'Rafael'/H. Marchut opublikowana w 'Naszym Dzienniku' w numerze 103 (3120) z dnia 2-4 maja 2008 r

     Kiedy zrodził się pomysł, by powstał film o świętej Joannie Beretcie Molli?
     - Od wielu lat współpracuję z wydawnictwem Rafael z Krakowa, piszę scenariusze, robię filmy, słuchowiska, etc. Pamiętam, było to bodajże dwa lata temu, jak jego właściciel, pan Tomasz Balon zapytał mnie, czy słyszałem o świętej Joannie. I zaproponował mi pracę nad filmem o Joannie Beretcie Molli. Oczywiście wiedziałem, że była taka kobieta, Włoszka, że zmarła po urodzeniu dziecka, że w jakiś sposób była połączona z osobą Jana Pawła II, który autorytetem Kościoła przyjął ją w poczet świętych, ale nic więcej. Zacząłem więc o niej czytać, dowiadywać się szczegółów z jej życiorysu i wówczas zaczął w mojej głowie powolutku rodzić się obraz tej kobiety. Takie były początki.

     W jaki sposób przymierzył się Pan do napisania scenariusza, czy może odbył Pan wędrówkę śladami świętej po Włoszech?
     - Tak. Miałem tę możliwość, że pojechałem do Włoch i spędziłem kilka dni w miejscach związanych ze świętą Joanną, chodząc dokładnie jej śladami. W ten sposób rodził się scenariusz. Choć pewne rzeczy są jeszcze doprecyzowywane, to jednak sądzę, że w samym zamyśle konstrukcja filmu jest już zbudowana. Pozostaje kwestia precyzyjnego rozpisania jej w plany, dialogi i ufam, że przystąpimy już niedługo do pracy. Gdy zacząłem pracować nad scenariuszem, to sobie zadałem takie podstawowe pytanie: kim dla mnie jest święta Joanna? Tak sobie wówczas myślałem, i myślę też teraz, że zarówno dla mnie, jak i dla wielu innych ludzi jest ona odpowiedzią na podstawowe problemy życia, a mianowicie: Czy życie ma sens? Jak przyjąć cierpienie? Co znaczy pełnić wolę Boga? Jak budować relacje małżeńskie? Czy jest możliwe przebaczenie? Czy czystość przedmałżeńska to relikt przeszłości i zacofania? To są te pytania, z którymi pojechałem do Włoch. Myślę, że kwestia odpowiedzi na nie jest sprawą fundamentalną. O świętości możemy przeczytać dużo traktatów i uczonych mądrości, ale to, co mnie uwiodło w Joannie, to fakt, iż żyła ona życiem zwyczajnym.

     Które z miejsc związanych ze świętą, jakie Pan odwiedził we Włoszech, najmocniej do Pana przemówiło?
     - Wielkie wrażenie robi widok domu, w którym mieszkała, gdzie żyje jeszcze jej mąż, gabinetu lekarskiego, w którym przyjmowała ludzi, a także maleńkiego kościółka Matki Bożej Dobrej Rady, w którym się modliła. Gdy byłem w nim, modliła się tam właśnie jakaś kobieta. Wyznała mi, iż jest przekonana, że za wstawiennictwem świętej Joanny jej życie uległo niezwykłej przemianie. Trudno mi o tym opowiadać, bo była to bardzo osobista rozmowa. Pomyślałem wówczas: Joanno, przygotowałaś mi niezwykłego świadka swojej historii. Wszystkie te miejsca, jak np. bazylika w Magencie, w której brała ślub, ogród, w którym spotykała się z koleżankami, wywierały na mnie wielkie wrażenie.

     Czy miał Pan szczęście spotkać tam ludzi, którzy ją znali?
     - W sposób bezpośredni nie spotkałem się z Piotrem, jej mężem, który dla mnie też jest niesamowitą osobą. Powiedział kiedyś: "Nie zdawałem sobie sprawy, że żyłem obok świętej". To bardzo proste, ale jakże wymowne wyznanie męża. Mieszkałem w pewnym małym pensjonacie, którego właścicielka, gdy dowiedziała się, w jakiej sprawie przebywam we Włoszech, powiedziała: "Ależ oczywiście, Joanna Beretta Molla...", i zaczęła opowiadać. W tych ludziach jest jeszcze żywa pamięć o niej, mówimy przecież o przestrzeni lat czterdziestu, mogli mieć wtedy kilkanaście lat.

     Jakie cechy świętej chciałby Pan w swoim filmie szczególnie wyeksponować?
     - Wydaje mi się, że to jej życie zwyczajne było absolutnie niezwyczajne. Mówiąc o filmie, mówię także w kontekście producenta - jest nim Dom Wydawniczy "Rafael" z Krakowa - który, podobnie jak ja, jest zafascynowany postacią świętej Joanny. Pomysł na ten film nie rodzi się więc tylko w mojej głowie, ale jest konsultowany z osobami z zewnątrz. Ale mam tutaj pozwolenie na puszczenie wodzy wyobraźni i rozwinięcie twórczej fantazji, aczkolwiek do pewnego momentu, bo dotykam sacrum. Zawsze więc ten mały niepokój jest. Wiem, jaki nie powinien być ten film. To nie może być moralitet albo jakiś obraz krzywego zwierciadła, gdzie tworzymy sobie pewną spiżową postać pod tytułem "Joanna" i zapominamy o tym jej życiu zwyczajnym. Myślę, że to byłby film nieprawdziwy. Nie będzie to też film stricte biograficzny, lecz film o miłości. Myślę, że będzie jednak różnił się od znanych nam produkcji tym, że miłość tu będzie pokazywana troszkę inaczej - jako agape, a nie jako egoistyczne dążenie do pożądliwości i przedmiotowego traktowania drugiej osoby. Dziś słowo "miłość" odmieniane jest na tysiące sposobów i w różnych kontekstach. W naszym filmie chcemy pokazać, czym tak naprawdę ona jest, na czym polega fascynacja drugą osobą, czy można kochać, respektując przykazania Dekalogu, jak sobie radzić z presją otoczenia i wytrwać, będąc wiernym drugiej osobie, jak odnaleźć spokój i spełnienie kobiecości i ojcostwa. I to pytanie podstawowe: skąd czerpać siły? Bo w końcu każdy z nas ma lęki, walczy z ograniczeniami, i co ważne - te sytuacje nie były obce Joannie. Była kobietą realną. To jest ten kierunek, którym chcemy podążać w filmie, by dawać odpowiedź na pytanie, gdzie jest ukryty głęboki sens naszego życia. Film będzie się rozgrywał na dwóch planach. Pierwszy stanowić będzie okres lat 50. i 60. ubiegłego wieku, drugi - nasze dzisiaj.

     Czy życie Joanny Beretty Molli zostanie przedstawione krok po kroku, czy może ukazane w retrospekcji przez pryzmat chociażby listów, jakie zostawiła?
     - Dokładnie w ten sposób. Dobrze odczytał pan moją intencję i pewną tajemnicę, której nie chcę zdradzać. Listy Joanny do męża Piotra są fantastyczne. Ujęła mnie w nich swoją bezpośredniością i czułością. Niesamowite są dla mnie już chociażby same jej podpisy pod listami do męża, typu: "Do zobaczenia, skarbie", "Całusy od twoich pociech i od rozmiłowanej w tobie żoneczki", "Najczulsze uściski od twojej Joanny", "Jeżeli jesteś zmęczony, nie pisz w każdy dzień". Poprzez lekturę tych listów odkrywałem też niezwykły urok Joanny jako kobiety, która była niezwykle elegancka, gustowna, zawsze miała zrobiony makijaż, dobre perfumy, jeździła samochodem. Mało tego, razem z mężem mieli karnet w La Scali, do tego dochodziły wczasy, bale, była więc kobietą bardzo nowoczesną.

     Czyli można powiedzieć, że Joanna Beretta Molla to święta na nasze czasy, bliska każdemu współczesnemu człowiekowi?
     - Tak. Marzę o tym, żeby to był film, na który przyjdzie współczesna młoda dziewczyna z tipsami razem ze swoim chłopakiem i zobaczywszy obraz opowiadający o miłości prawdziwej, niewykrzywionej, powiedzą sobie: Słuchaj, warto zaryzykować, by tak żyć, warto dawać siebie drugiej osobie... Proszę zwrócić uwagę, ile we współczesnym świecie relatywizmu i redukowania człowieka tylko do jego ciała i zmysłów. A gdzie duch? To znaczy ten moment, kiedy patrząc na drugą osobę, zadaję sobie pytanie: a co ja mogę zrobić, żebyś była/był szczęśliwy? Boimy się zaryzykować i dać siebie. Joanna jest odpowiedzią na niepokój współczesnego człowieka, bez względu na to, czy ma on siedemnaście, czy siedemdziesiąt lat. Każdy chce kochać i boi się śmierci. Oczywiście, trzeba to pokazać w sposób filmowy, przy pomocy ładnych obrazów, plenerów, ale bez zbytniego retuszu. W założeniu film ma być na najwyższym poziomie artystycznym.

     Nie uważa Pan, że taki film o wadze i świętości rodziny jest w dzisiejszych czasach szczególnie potrzebny, kiedy rodzina jest atakowana przez różne liberalne, ateistyczne prądy?
     - Oczywiście, że jest wiele wykrzywionych obrazów rodziny, gdzie człowiek broni się przed cierpieniem i traci punkt odniesienia do Boga. Mam kolegę, który jest pracownikiem naukowym na uniwersytecie i ma dziewięcioro dzieci. To nie jest proste w dzisiejszych czasach mieć tak liczną rodzinę, pojawia się ogromny trud, żeby ją utrzymać. Zamiast wsparcia często słyszy uwagi od tzw. życzliwych w tonie: "Czy ty nie masz rozumu?", "Opamiętaj się", itd. Jan Paweł II dostrzegł ten kryzys rodziny o wiele wcześniej niż ktokolwiek z nas. Wydaje mi się, że odpowiedzią na niego jest świadectwo życia świętej Joanny. Była ona zakochana w mężu, a on w niej, to dwoje zafascynowanych sobą ludzi. Kończąc jeden z listów do niego, pisze: "Piotruniu złoty, ty wiesz, jak Cię kocham, myślę o Tobie i pragnę dla Ciebie szczęścia".

     Pisze też do niego jakże proste, ale niezmiernie ważne i głębokie słowa: "Musisz być święty, musimy być święci"...
     - Tak, ale mówi jednocześnie: "Przywieź mi patelnię", bo jest kobietą, która przecież musi gotować dla swoich dzieci. Dla mnie fascynujące jest odkrywanie tej całej pedagogii Pana Boga przez pryzmat takiej osoby jak Joanna. Nie była wyalienowana. Żyła życiem konkretnym. Nie była ani egzaltowaną damulką, ani zakręconą dewotką. W jej życiu było cierpienie, krzyż, ale była też radość. Dzisiaj mass media lansują model rodziny, w którym stawia się na przyjemność, a unika się cierpienia i dźwigania krzyża. Joanna tym ludziom odpowiada: To prawda, krzyż jest cierpieniem, jest ból, są łzy, strach, ale na końcu jest przecież perspektywa Nieba. Chcę, by ten film pokazywał dwoje ludzi połączonych miłością, tu, tą ziemską, czułością, delikatnością, łagodnością, ale jednak z tym spojrzeniem w Niebo, przeświadczeniem, że końcowym przystankiem jest życie wieczne. Sądzę, że kiedy pokazuje się taką perspektywę, to wiele z tych problemów, które przeżywają współcześni ludzie, znika, a pokazuje się jądro życia, które zaczyna nabierać smaku.

     Czy będą wplecione w film jakieś wątki z Ojcem Świętym Janem Pawłem II?
     - Chciałbym, żeby ten film w warstwie fabularnej i artystycznej był bardzo czytelny, tzn. opowiadał historię dwojga niezwykłych ludzi - Joanny i Piotra, która wydarzyła się w rodzinie. Trudno jednak nie pokazać pewnej myśli, jaka jest zawarta w nauczaniu Jana Pawła II.

     Film będzie tylko produkcji polskiej czy w koprodukcji włoskiej?
     - Sprawa jest otwarta. Z tego, co mówił mi producent, wiem, że podjęte są pewne działania, rozmowy, powstała także specjalna strona internetowa: www.swietajoanna.pl, na której można dowiedzieć się, jak wesprzeć powstanie tego filmu. Dość dużo ludzi zaczyna mówić o św. Joannie, zaczynają czytać, pisać o niej. Cały czas też gromadzone są pieniądze, bo to jest ogromna produkcja. W zamyśle jest, by zdjęcia były także kręcone we Włoszech, bo trudno robić film o Włoszce w polskich plenerach. Technika filmowa pozwala wiele rzeczy obejść, niemniej jednak moim zamierzeniem jest pokazać miejsca prawdziwe, w których Joanna była, poruszała się, gdzie przeżywała swoje życie. Ale w Polsce też będą kręcone zdjęcia. Muszę powiedzieć, że już nawet pewne plany zostały w naszym kraju wybrane na potrzeby tego filmu.

     Czy wie już Pan, kto zagra główną rolę?
     - Proszę pana, od blisko dwóch lat nic innego nie robimy, tylko przeglądamy galerie zdjęć. Rozmawiam z wieloma agencjami, cały czas szukamy odtwórczyni roli świętej Joanny. Trzeba jednak dużo czasu, żeby taka osoba mogła przygotować się do tej roli, wejść w pewną duchowość. Ja wiem, kogo chcę, tylko ilekroć spotykam taką osobę i wydaje mi się, że już jest, to przy bliższym poznaniu okazuje się, iż to jednak nie ona. Gdzieś jednak na horyzoncie rysuje się już ta osoba, która by mogła zagrać świętą Joannę.

     Ale tylko polscy aktorzy brani są pod uwagę czy włoscy również?
     - Moja autorka tekstów do muzyki otrzymała kiedyś zlecenie następującej treści: "Proszę napisać tekst, jak pięknie wygląda morze, na które patrzymy z Kasprowego...". Więc tutaj jest też coś takiego, połączyć tę Włoszkę z Polką, a więc zadanie bardzo trudne. Poza tym cały czas mówimy, że to jest film polski, ale z drugiej strony, gdy będzie to koprodukcja polsko-włoska, a wszystko wskazuje, że może się tak stać, to jednak musimy myśleć o kontekście odbiorcy włoskiego. Ale wie pan, co jest ciekawe? Przy pracy nad tym scenariuszem i przy rozmowach z różnymi aktorami okazało się, że w Polsce są aktorzy, którzy znają biegle język włoski, a we Włoszech, którzy znają język polski...

     Kiedy planuje Pan rozpoczęcie zdjęć?
     - Plan jest taki, jak mi mówił producent - jeśli Bóg pozwoli i budżet się zamknie, to przystępujemy do realizacji. Czas, jaki mamy dany na rozpoczęcie produkcji tego filmu, począwszy od tego roku do pierwszego klapsa, wynosi około dwóch lat. Dajemy go sobie na zgromadzenie środków i powstanie bardzo dokładnego scenariusza i scenopisu, ustalenie obsady oraz całej dokumentacji planów.

     A przypuszczalny termin pojawienia się filmu w kinach - 2010, 2011 rok?
     - Nie wiem. Gdybym mógł napisać list do świętej Joanny i spytać ją o to... Nie mam tego adresu, chociaż adresem jest tak naprawdę Niebo i trochę w takich kategoriach to rozpatrujemy. A więc wszystko jest wolą Bożą. Jeśli fakty pokażą, że mamy zgromadzony budżet, to przystępujemy do realizacji.

     Dziękuję Panu za rozmowę.

 

Katalog z książkami z których cały dochód jest przeznaczony na film o św. Joannie Beretcie Molli, jest dostępny w księgarniach "Naszego Dziennika":
w Warszawie, al. Solidarności 83/89 (w pobliżu placu Bankowego), tel. (22) 850 60 20; e-mail: ksiegarnia.wawa@naszdziennik.pl,
i w Krakowie, ul. Starowiślna 49, 31-038 Kraków, tel. (12) 431 02 45 (możliwość realizacji zamówień telefonicznych); e-mail: ksiegarnia@naszdziennik.pl;
lub bezpośrednio w Domu Wydawniczym "Rafael" (ul. Ostatani 1c, 31-444 Kraków), tel. (12) 411 14 52.

    

 

Rozmowa zamieszczona w "Naszym Dzienniku", w numerze 103 (3120) z dnia 2-4 maja 2008 r.

 

 


  • Inne artykuły

    Powrót do Strony Głównej