. |
Chrześcijańską parą małżeńską, żyjącą w XX w., która może być wzorem dla wszystkich małżonków, przede wszystkim dzięki żonie i matce, która poświęciła życie za swoje dziecko, są: lekarka - Gianna (Joanna) Franciszka Beretta i dyplomowany inżynier - Pietro (Piotr) Molla. Proces beatyfikacyjny Joanny Beretty-Molla, o której pisano w katolickiej włoskiej prasie: „Matka składa w ofierze swe własne życie, aby dać życie swemu dziecku"1, został otwarty przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych 15 marca 1980 roku. Beatyfikacji Joanny dokonał papież Jan Paweł II, 24 kwietnia 1994 r. w Rzymie.
Joanna urodziła się 4 października 1922 r. w Magenta, 25 km na północ od Mediolanu, jako córka pobożnych i wykształconych rodziców, Alberta Beretty i Marii de Micheli, która obdarowała życiem trzynaścioro dzieci. Spośród rodzeństwa jedna córka została zakonnicą, dwaj synowie - kapłanami, a wszyscy zdobyli akademickie wykształcenie.
W 1925 r. rodzina przeniosła się do Bergamo, gdzie Joanna, po przygotowaniu przez matkę i najstarszą siostrę - Amelię, 4 kwietnia 1928 r., mając 5 lat, przyjęła Pierwszą Komunię Świętą. 9 czerwca 1930 r. 7-letnia Joanna przyjęła sakrament bierzmowania. Przyjęcie tych sakramentów wywarło zasadniczy wpływ na jej dalsze życie. W marcu 1938 r. uczestniczyła w rekolekcjach, które dogłębnie nią wstrząsnęły; powzięła mocne postanowienie - i realizowała je - ujęte w dwóch zdaniach: „Raczej wolę umrzeć, niż ciężko zgrzeszyć" oraz: „Pragnę wszystko czynić dla Jezusa". Taka postawa mogła być spowodowana przedwczesną śmiercią jej najstarszej, 26-letniej siostry Amelii, w 1937 roku. Najważniejszy jednak był przykład dawany przez matkę, która codziennie zabierała ze sobą dzieci na mszę świętą. Jeśli miały odpowiedni wiek i przygotowanie, przystępowały do Komunii świętej.
Rodzina przeniosła się w 1937 r. do Quinto al Mare w pobliżu Genui. Joanna rozpoczęła tam naukę w gimnazjum, w 1942 r. zdała maturę. Rok 1942 doświadczył ją dwoma srogimi ciosami, dostarczając bodźca do dalszego duchowego rozwoju: najpierw, w wieku 55 lat zmarła matka, a cztery miesiące później, 10 września 1942 r., ojciec.
Dzieci, po śmierci rodziców, powróciły do Magenty. W 1942 r. Joanna rozpoczęła studia medyczne na uniwersytecie w Mediolanie, potem studiowała w Pavii, gdzie 30 listopada 1949 r. uzyskała dyplom. Zaraz po promocji młoda lekarka otworzyła w Magencie prywatny gabinet, w którym, aż do swej śmierci, prowadziła nad wyraz owocną działalność, pomagając wielu chorym. Ponadto wspierała Akcję Katolicką, w której działała w oddziałach młodzieżowych, będąc jeszcze w szkole i podczas studiów, także jako przewodnicząca. Miała zdolność rozbudzania w młodzieży zapału do wiary. Często wygłaszała odczyty, organizowała dni skupienia i rekolekcje, wieczornice, wycieczki i wędrówki dla katolickiej młodzieży.
Przyszedł czas, że zapragnęła zostać lekarką na misjach w Brazylii. Był tam jeden z jej braci - on także studiował medycynę, a wstąpiwszy do kapucynów, został księdzem i jako o. Albert udał się na misje do Indian brazylijskich. Drugi brat Joanny, który został inżynierem budowlanym, także był w Brazylii i pomagał o. Albertowi w budowie szpitala. Tam - jak myślała i planowała Joanna - mogłaby także i dla niej znaleźć się praca lekarki-misjonarki.
W tym czasie spotkała mężczyznę, który miał podobne jak ona poglądy - był to Piotr Molla. Joanna spotkała go kilkakrotnie w trakcie studiów - zajmował kierownicze stanowisko w dużym przedsiębiorstwie przemysłowym, później został jego dyrektorem generalnym. Jako lekarka spotykała się z nim, działając w Akcji Katolickiej - inżynier Molla był bardzo aktywny. Młoda lekarka wywarła na nim bardzo duże wrażenie. Po wielu spotkaniach Joanna zaczęła rozważać możliwość małżeństwa. Stawiała sobie pytanie, co w jej przypadku może być wolą Bożą? Jako lekarka na misjach w Brazylii mogłaby pomóc wielu ludziom i prowadzić ich do Boga u boku brata kapłana. Natomiast jako małżonka mogłaby dać życie dzieciom i wychowywać je tak, żeby wielbiły i miłowały Boga. Co czynić? W tym czasie modliła się wiele i prosiła swych przyjaciół i rodzeństwo o modlitwę - ci odprawiali w tej intencji nowenny. Spowiednik Joanny zajął takie stanowisko: „Gdyby wszystkie pobożne dziewczęta wstępowały do klasztoru, skąd mielibyśmy brać potem matki chrześcijańskie?".
Był grudzień Roku Maryjnego 1954, ogłoszonego przez papieża Piusa XII z okazji 100. rocznicy ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Mająca 32 lata lekarka towarzyszyła pielgrzymce chorych, jadących pociągiem do Lourdes. Podczas tej pielgrzymki, 8 grudnia, otrzymała wewnętrzne światło, że według woli Bożej jej drogą jest małżeństwo chrześcijańskie. W lutym 1955 r. Piotr Molla zwrócił się do Joanny z prośbą, by została jego żoną. W niedzielę wielkanocną, 11 kwietnia 1955 r., miały miejsce zaręczyny. Narzeczony zaproponował, by po zawarciu małżeństwa porzuciła praktykę lekarską i poświęciła się wyłącznie rodzinie. O tym jednak Joanna nie chciała nawet słyszeć. Aż do śmierci pozostała wierna swemu zawodowi, który wykonywała z powołania.
Miesiące poprzedzające ślub (24 IX 1955 r.) mijały bardzo szybko. Wszystkie niezbędne rzeczy zostały zakupione. Na suknię ślubną kupiony został najpiękniejszy i najdroższy materiał - Joanna opatrzyła go taka notą: „Jeśli mój syn zostanie księdzem, chciałabym z tej sukni ślubnej uszyć dla niego albę". Mająca wtedy 33 lata narzeczona i 43-letni narzeczony przygotowywali się do zawarcia kościelnego związku małżeńskiego przez triduum połączone z przyjęciem sakramentów świętych: „Jeśli chcemy mieć dzieci, musimy się pospieszyć" - planowali przyszli małżonkowie, chcący kształtować prawdziwy Kościół domowy. Po podróży poślubnej, która wiodła przez Rzym na Sycylię, przeprowadzili w swoim domu intronizację Najświętszego Serca Jezusowego i dokonali poświęcenia Temu Sercu całej rodziny, postanawiając codziennie odmawiać wspólnie Różaniec, nawet wtedy, gdy odbywali wspólnie - z racji prowadzonych przez Piotra interesów - podróże zagraniczne do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Danii, Szwecji czy Szwajcarii.
Wkrótce pojawiło się pierwsze dziecko, chłopiec Pierluigi, który urodził się w 1956 roku. W 1957 r. przyszło na świat drugie dziecko, dziewczynka Mariolina, a w 1959 r., Laura. Wszyscy troje urodzili się w rodzinnym domu, w Ponte Nuovo di Magenta.
Potem małżeństwo przeżyło z bólem dwa poronienia. W roku 1961 Joanna znowu spodziewała się dziecka. Podczas badania odkryto w macicy groźnego guza. Pacjentka, przed poddaniem się koniecznemu zabiegowi chirurgicznemu w szpitalu w Monza, 6 września 1961 r., zleciła lekarzom następującą misję: „Ratujcie moje dziecko!". Wbrew oczekiwaniom lekarzy, 21 kwietnia 1962 r. Joanna urodziła zdrową dziewczynkę, która na chrzcie otrzymała imiona: Joanna Emanuela. Dziecko zawdzięczało życie bezinteresownej ofierze z życia matki, która w tydzień później, 28 kwietnia 1962 r„ zmarła w swoim domu, w Ponte Nuovo di Magenta.
Wszystkie jej porody były bardzo ciężkie i następowały po dokuczliwych ciążach. Zawsze jednak Joanna nastawiona była na przyjęcie dziecka i z ochotą znosiła bóle i cierpienia. Przed urodzeniem czwartego dziecka zdawała sobie sprawę z sytuacji i z zagrożenia życia. A kiedy chirurg zapytał podczas operacji: „Co, koleżanko, mamy robić? Czy mamy ratować panią, czy też dziecko?", odpowiedziała bez namysłu: „Najpierw trzeba ratować dziecko, a potem, o ile to będzie możliwe, matkę. Skoro niczego innego chcieć nie można, niech tak będzie!".
Nie należy sądzić, że postanowienie ratowania dziecka za cenę własnego życia Joanna powzięła lekkomyślnie. Kochała z całego serca troje swoich dzieci i swego męża. Przede wszystkim kochała życie - a przecież wolała wyrzec się w sposób heroiczny własnego życia dla ratowania życia dziecka.
Joanna modliła się nie tylko za dziecko, które nosiła w łonie, lecz także za siebie. Prosiła, aby Bóg zachował ją przy życiu, żeby dalej mogła poświęcać się chrześcijańskiemu wychowywaniu swoich dzieci i z miłością posługiwać ukochanemu małżonkowi. Okazywała jednak gotowość całkowitej uległości wobec woli Bożej. Na wypadek, gdyby miała nie przeżyć porodu, przedsięwzięła takie środki: poprosiła swoją siostrę Zytę, która prowadziła aptekę, by po jej śmierci przejęła prowadzenie gospodarstwa domowego i zajęła się wychowywaniem dzieci. Siostrę Wirginię, która była zakonnicą i pracowała jako misjonarka w Indiach, prosiła o powrót do Włoch, aby mogła również uczestniczyć w wychowywaniu jej dzieci.
Umieranie tej dzielnej małżonki i matki było bardzo ciężkim doświadczeniem nie tylko dla niej samej, lecz także dla jej małżonka. Mimo to obydwoje, kierując się głęboką wiarą, umieli wielkodusznie wyrazić swoje „tak" wobec niezbadanych wyroków Boga. Ona - w drodze ku śmierci, a on - ku dalszemu życiu, czerpali siłę i łaskę z sakramentów świętych i z intensywnej modlitwy. Joanna przyjęła sakrament chorych i Wiatyk z rąk swego brata Giuseppe, który był księdzem. Potem prosiła swego małżonka Piotr o to, by mogła umierać nie w szpitalu, lecz w domu, w tym pomieszczeniu, do którego siedem lat temu wprowadzała się jako panna młoda, oczekując na radosne, szczęśliwe życie małżeńskie i rodzinne. Bliską śmierci przewieziono ambulansem, w nocy, do domu, gdzie umarła nad ranem, 28 kwietnia 1962 roku. 30 kwietnia 1962 r. odbył się jej pogrzeb, w którym uczestniczyło bardzo dużo ludzi z Mesero di Magenta.
Co stało się z dziećmi tych dzielnych rodziców? Pierluigi został doktorem ekonomii, Mariolina zmarła w wieku dziecięcym, Laura została również doktorem ekonomii, a Joanna Emanuela, którą Giuseppe Beretta, wuj będący księdzem, nazwał „żywą relikwią matki Joanny", została lekarką, tak jak jej matka, z której nie bez racji mogła być dumna, kiedy 24 kwietnia 1994 r. uczestniczyła w uroczystej beatyfikacji Joanny w Bazylice św. Piotra w Rzymie.
O tej wzorowej chrześcijańskiej małżonce i matce Jan Paweł II powiedział: „Joanna Beretta Molla jako studentka, jako zaangażowana w Kościele młoda kobieta, jako małżonka i matka rodziny wiodła przykładne życie, które ukoronowała, kiedy złożyła ofiarę, ażeby mogło żyć dziecko, które nosiła w swym łonie, a które przebywa wśród nas. Jako lekarka i chirurg uświadamiała sobie bardzo dobrze ryzyko, któremu szła naprzeciw, ale nie cofnęła się przed ofiarą i potwierdziła przez to heroiczny stopień swoich cnót. (...) W imię postępu i nowoczesności przedstawiane są dziś wartości oddania, czystości i ofiary za przestarzałe, a jednak wartościami tymi wyróżniały się całe rzesze chrześcijańskich małżonek i matek!".
Ks. Ferdynand Holböck
Przypisy:
1
Giuliana Pelucchi, Gianna Beretta Molla - Una vita per la vita, Mailand 1994.
Rozdział zamieszczony w książce: Ferdynand Holböck.Święci Małżonkowie. Zwyczajne pary małżeńskie
wszystkich wieków nadzwyczajnymi wzorami cnót". Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2004, str. 346-349.